KNF nie zajmie się "zbyt wysokim" oprocentowaniem
2009-06-04 źródło: Gazeta Giełdy
Według prezesa Citi Hanlowego Sławomira Sikory, wojna depozytowa to potencjalne źródło przyszłych kłopotów niektórych banków i powinna być przedmiotem zainteresowania nadzoru. Jednak Komisja Nadzoru Finansowego, Związek Banków Polskich i Bankowy Fundusz Gwarancyjny nie poczuwają się do ingerowania w konkurencję na rynku lokat między bankami.
- Nie ma urzędu, w którego kompetencjach byłoby regulowanie cen stosowanych przez banki, np. oprocentowania lokat. Zwłaszcza jeśli ich wysokość jest zawyżana z korzyścią dla klientów - mówią przedstawiciele banków i instytucji dbających o dobrą kondycję sektora. KNF twierdzi, że nie włączy się do walki między bankami, choć ją monitoruje. Kwestia wojny depozytowej powróciła po wywiadzie Sławomira Sikory, prezesa Banku Handlowego, udzielonym "Parkietowi".
- Dyskutowaliśmy już na ten temat kilka razy, ale związek nie może ingerować w takie sprawy - mówi mecenas Jerzy Bańka ze Związku Banków Polskich. - Podzielamy opinię, że wojna depozytowa jest rodzajem nieuczciwej konkurencji i niesie zagrożenia dla sektora, ale nie naszą rolą jest regulowanie rynku - mówi Bańka. Jego zdaniem, jest tu za to szerokie pole działania dla KNF. - Z tego co wiemy, analizuje ona wpływ tego zjawiska na sektor i poszczególne banki - dodaje.
Kryzys spowodował problemy z pozyskiwaniem pieniędzy na rynku międzybankowym, w wyniku czego banki zaczęły agresywnie zabiegać o oszczędności Polaków. Eskalacja wojny depozytowej miała miejsce jesienią ubiegłego roku. Banki zaoferowały klientom wysokooprocentowane lokaty, do których zmuszone były dopłacać nawet kilka punktów procentowych. Według szefa Banku Handlowego jeśli instytucje finansowe notują ujemną marżę z lokat, to można je podejrzewać o dumping cenowy znany z innych sektorów gospodarki.
Więcej na ten temat w "Parkiecie" w artykule "KNF nie zajmie się wojną depozytową" autorstwa Aleksandry Kurowskiej.